środa, 25 kwietnia 2012

tarte flambee

historia zaczyna się tak: dawno, dawno temu, kiedy byłam piękna i młoda, pojechaliśmy z klasą z liceum na wymianę do niemiec. to był rok '96, więc podobało mi się dosłownie wszystko. zwłaszcza wycieczka do strasburga, czyli francuskiej alzacji. zabrano nas wtedy do bistro i dostaliśmy coś, co od tamtej pory przypominało mi się od czasu do czasu i na co cały czas miałam ochotę - tak, wiem, jestem nienormalna, pamiętam jedzenie sprzed 15-stu lat :-)

ostatnio mam więcej czasu, więc poszperałam, poszperałam i znalazłam. to była tarte flambee (ewent. flammkuchen, zależy po której stronie francusko-niemieckiej granicy), czyli taka alzacka wersja pizzy. przepisów było wiele i różnych, większość mówiła o cienkim cieście drożdżowym i przesmażeniu składników, ale to nie to. ja wybrałam przepis, który najbardziej przypominał mi to, co mam w pamięci. bardzo cienkie, wręcz jak papier, ciasto bardzo przypadło do gustu małż.owi, bo on nie lubi grubej pizzy. do tego boczek, cebula, śmietana, wszystko nałożone na ciasto w stanie surowym, bo tak to zapamiętałam.

inspiracja pochodzi stąd.






ciasto:

200g mąki pszennej
2 łyżki oleju
125 ml wody
szczypta soli
co na ciasto:
200  g śmietany (w oryginale creme fraiche, ale ja użyłam 18% i też wyszło)
1 niewielka cebula (w oryginale 2 średnie, ale coś mi się zdaje, że to stanowczo za dużo, nie zmieściłaby mi się na cieście)
150 g drobno pokrojonego boczku w kostkę (w oryginale 100 g - zamieniłam cebulę na boczek :-)


mąkę, olej, wodę i sól zagnieść na jednolite ciasto, które nie może być klejące - jeśli jest, trzeba dosypać więcej mąki*. obraną cebulę pokroić w bardzo cienkie półkrążki (półpiórka? :-). ciasto przed upieczeniem należy bardzo ale to bardzo cienko rozwałkować. autor poleca zrobić to już na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, ale ja jestem szczęśliwą posiadaczką silikonowej stolnicy/maty do pieczenia, więc zrobiłam to na niej, a potem przełożyłam na blachę**. ciasto posmarować cienko śmietaną, wyłożyć kostki boczku i piórka cebuli***. wsadzić do piekarnika nagrzanego do 250 st.**** od razu po przygotowaniu, żeby ciasto nie namokło. piec około 15-20 minut, aż będzie chrupiące*****.



* ta ilość składników wystarczyła na przykrycie mojej blachy, ale ja mam piekarnik mniejszy niż standardowy - dla dwóch dorosłych osób na kolację. nie wyrabia się najlżej, bo na początku klei się do wszystkiego, ale nie ma co spieszyć się z podsypywaniem mąką, po jakimś czasie wyrabia się do pięknej konsystencji.
** z wałkowaniem jest ciężej - ciężkie zadanie, jak się ma duży brzuch i bolące plecy :-) trzeba się napracować, żeby było cieniutko, ale moim zdaniem warto. małż. obiecał, że następnym razem sam będzie wyrabiał i wałkował, bo bardzo chce następny raz. kształt dowolny, jak dla mnie może nawet przypominać rozgwiazdę.
*** wg oryginału powinno się wymieszać śmietanę, cebulę i boczek i dopiero tę masę wyłożyć na ciasto, ale mnie chodziło o efekt spieczonych, chrupiących składników na górze, więc zrobiłam, jak napisałam.
**** inne przepisy strasznie komplikują sprawę: a że trzeba godzinę wcześniej nagrzać piekarnik, a żeby piec na kamieniu do pizzy, a żeby wsadzać na drewnianej łopacie, a potem wyciągać spod spodu papier do pieczenia... strasznie dużo komplikacji jak na danie, którego pochłonięcie zajęło nam z zegarkiem w ręku jakieś 8 i pół w porywie do 13 minut :-) chodzi po prostu o to, żeby w piekarniku było najgoręcej jak się da, bo piecze się krótko i ma się zesmalić.
***** ja piekłam 15 minut i boki się zesmaliły, co widać na zdjęciach. mnie to nie przeszkadza, ale jak ktoś większy esteta, to musi uważać. ciasto wydaje mi się na tyle cienkie, że nawet nieco krótsze pieczenie nie powinno zaszkodzić.

strasznie dużo tego pisania, a tak naprawdę to całość zajmuje max 45 minut i jest bardzo smaczna, więc się nie zrażajcie, zwłaszcza jeśli nie ustajecie w poszukiwaniu najcieńszego ciasta pizzowego na świecie :-) smacznego!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz