piątek, 27 stycznia 2012

dietetyczne kotleciki mielone

chciałam napisać, że jestem weteranką diet, ale w sumie to nieprawda. fakt, odchudzam się ze zmiennym szczęściem i natężeniem od początku podstawówki, ale nie cierpię się katować i nie lubię niezrównoważonych posiłków, bo jedząc je, sama czuję się niezrównoważona ;-) jak można zachować zdrowie psychiczne jedząc tygodniami samo białko? jakiś koszmar.

raz w życiu postanowiłam zasięgnąć porady profesjonalisty i poszłam do dietetyka. rezultat był dobry, a do tego przepisy zostaną mi na zawsze, więc mogę do nich wracać. jedną z takich inspiracji jest przepis na dietetyczne kotleciki mielone, które w wersji maminej zawierają siedem milionów kalorii, a w tej - cóż, nie wiem ile, na na pewno dużo mniej. sekret w mięsie - nie używamy kupnej mieszanki wieprzowo-wołowej (już sobie wyobrażam te najtłustsze i najmniej atrakcyjne kawałki trafiające do maszyny), tylko kupujemy mięso z podudzia indyka i mielimy sami. ja nie mam maszynki do tego celu, więc używam swojego robocika, który potrafi sobie poradzić z niedużymi kawałkami mięsa. druga tajemnica, to zastąpienie części mięsa drobno tartą marchewką - zamiast 100% kalorycznego mięsa, mamy 75%, a do tego marchewkę. plus zastąpienie połowy bułki tartej otrębami owsianymi. oryginalny przepis to dwie malutkie, dietetyczne porcje, trzeba więc troszkę podnieść proporcje, jeśli ktoś nie ma na myśli zgubienia 10 kilo.

składniki:
80g mięsa mielonego z podudzia indyka  
1 starta mała marchewka

1 łyżka bułki tartej razowej
1 łyżka otrąb owsianych 
jajko
2 łyżki natki pietruszki
sól, pieprz, inne przyprawy wg uznania

wymieszać wszystkie składniki (może trzeba będzie dodać bułki i otrąb, jeśli konsystencja będzie nie taka), doprawić i ulepić małe kotleciki. smażyć na złotobrązowo na niewielkiej ilości tłuszczu. oczywiście najlepsza jest patelnia teflonowa, żeby nie lać tyle oleju, ile zwykł lać mój mąż, czyli pół butelki. ja generalnie nie umiem smażyć; albo coś jest surowe, albo przesmażone, ale tym razem nawet wyszły, choć mogły być bardziej złote niż brązowe :-) na koniec najlepiej odsączyć usmażone kotleciki (z tych proporcji powinny wyjść 4 niewielkie) na papierowym ręczniku.


podawać z czymś zdrowym i smacznym, np. z tzatzikami i ziołowym kuskusem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz