wczoraj wieczorem dokonałam w końcu wyboru i postanowiłam pokombinować z przepisami. dzisiaj - rozczarowanie. niestety nie jestem w stanie nawet do końca stwierdzić, czy to danie mi smakowało, bo jedyne, na co miałam dzisiaj ochotę, to kiełbasa z grilla z keczupem, co okazało się dopiero po obiedzie. poza tym danie jest tak lekkie i dietetyczne, że córka w brzuchu wyśmiała ilość kalorii i przekonała ją tylko obietnica sutej kolacji. no ale tak to jest w ciąży :-)
gdyby ktoś potrzebował oryginałów, zapraszam tu i tu, ale ja trochę zmieniłam przepisy.
1 porcja
1 kawałek fileta z łososia (ok. 125-150 g)
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka soku z cytryny
1 cm startego korzenia imbiru
1 łyżka miodu
relisz
1 czerwony grejpfrut
1 łyżka brązowego cukru
1 szczypta płatków chilli (ilość zależy od ostrości papryki, ja mam bardzo ostrą scotch bonnet, więc daję niewiele)
sól
bierzemy grejpfrut.
odcinamy górny i dolny koniuszek. stawiamy na odciętym końcu i ostrym
nożem odcinamy skórkę razem z białą błoną wzdłuż krzywizny owocu - błonę
odcinamy bardzo dokładnie.
potem wycinamy segmenty z owocu tak, aby oddzielić błonę, która znajduje się między nimi, również bardzo dokładnie.
z pozostałości grejpfruta wyciskamy bardzo dokładnie sok (np. paluchami), powinno go być troszkę, jakieś 1/5 do 1/4 szklanki. w rondelku łączymy sok, brązowy cukier i płatki chilli. doprowadzamy do wrzenia i czekamy aż nabierze konsystencji syropu, to zajmie kilka minut. dodajemy cząstki grejpfruta i dusimy, aż się rozpadną. autor oryginału sugeruje zostawienie kilku cząstek do przybrania, ale ja tego nie zrobiłam - stwierdziłam, że świeży grejpfrut w połączeniu z reliszem to będzie już przesyt ostro-kwaśno-gorzkiego smaku. doprawiamy solą do smaku.
w międzyczasie przygotowujemy glazurę do łososia. łączymy tarty imbir, miód, sos sojowy i sok z cytryny (ja posiadam taki fajny gadżet marki jamie oliver, który starł składniki na miazgę, co poprawiło konsystencję glazury, dostaliśmy go w prezencie ślubnym i w sumie mogę go polecić):
w międzyczasie przygotowujemy glazurę do łososia. łączymy tarty imbir, miód, sos sojowy i sok z cytryny (ja posiadam taki fajny gadżet marki jamie oliver, który starł składniki na miazgę, co poprawiło konsystencję glazury, dostaliśmy go w prezencie ślubnym i w sumie mogę go polecić):
smarujemy łososia glazurą, kładziemy na kratce wyłożonej folią aluminiową i posmarowanej cienko oliwą, a następnie pieczemy przez ok. 20 minut w temperaturze 200 st.
łosoś na talerz, relisz na łososia. podajcie z czym chcecie, ja miałam dzisiaj kus kus.
nie mogę powiedzieć, że danie jest niesmaczne - jest bardzo orzeźwiające, głównie przez kwaśno-gorzko-ostry smak reliszu. jest bardzo lekkie, wydaje mi się, że w lecie może smakować naprawdę nieźle. ale niestety - za mną chodzi dzisiaj tylko i wyłącznie kiełbasa z keczupem, więc nie przyznam mu zbyt wiele gwiazdek ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz