te bułeczki robiłam ostatnio, kiedy jechaliśmy nad jezioro - chyba we wrześniu. kasi brzuch był już gigantyczny, ale upał wciąż trzymał, więc przyjemnie było leżeć na trawie i wcinać bułeczki na przemian z tartą szpinakową.
przepis pochodzi znów z ulubionego bloga. bułeczki nie są zbyt słodkie i najlepiej nadają się na śniadanie, bo wcale nie są lekkim deserem do zużycia po ciężkim obiedzie. no chyba że jest się w ósmy miesiącu ciąży :-D twarożek w cieście podobno przedłuża świeżość, ale ja nigdy nie testuję ich dłużej niż 2 dni - po prostu nie da się ich nie zjeść wcześniej :-)
składniki na około 14 sztuk (mnie oczywiście wychodzą różne dziwne ilości, ale co tam)
bułeczki:
440 g mąki pszennej
20 g świeżych drożdży lub 10 g drożdży suchych (ja przekonałam się do suchych, ich zaletą jest znacznie dłuższa przydatność do spożycia, a poza tym nie trzeba robić zaczynu, który nie zawsze mi wychodzi)
75 g masła, roztopionego
250 ml mleka
100 g twarożku (sprawdza się sernikowo-kanapkowy)
2,5 łyżki cukru
1/2 łyżeczki soli
120 g suszonej żurawiny (ja bardzo lubię, ale kiedyś mi zabrakło i zrobiłam pół na pół z rodzynkami i też było smaczne, jeśli ktoś więc nie lubi, rodzynki też powinny być ok)
1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka do posmarowania
mąkę
wymieszać z suchymi drożdżami (ze świeżymi najpierw zrobić rozczyn, na który nie podam przepisu, bo nie zawsze mi wychodzi, a po co ma być na mnie). dodać pozostałe składniki (poza żurawiną) i dokładnie wyrobić, dodając
pod koniec roztopiony tłuszcz (uwaga dla początkujących - nie może być gorący, więc ostudźcie masło zanim dodacie do ciasta) i żurawinę (ja oczywiście robię to ręcznie). ciasto jest dobrze wyrobione,
gdy łatwo odchodzi od ścianek naczynia, jest gładkie i elastyczne. zostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia / podwojenia objętości
przykryte lnianym (i jeszcze raz len... jak już pisałam, bawełna też będzie ok) ręczniczkiem.
uformować
gładkie i równe bułeczki (będą jeszcze rosnąć, więc nie przesadzajcie z rozmiarem). ułożyć na blaszce (na papierze do pieczenia),
odstawić do napuszenia, przykryte, na około 30 minut. kiedy wyrosną
posmarować jajkiem roztrzepanym z 1 łyżką mleka - nabiorą pięknego złotego koloru po upieczeniu.
piec około 10 minut w temperaturze 220ºC. wystudzić na kratce.
uwaga na zapach - jest uzależniający. to był mój pierwszy wypiek drożdżowy i od razu przypomniał mi się czas, kiedy babcia piekła tradycyjne ciasto drożdżowe z kruszonką, jeszcze w zwykłym piecu. jak niewiele człowiekowi trzeba było wtedy do szczęścia - trochę masła, mleka, mąki i cukru oraz babcia, której się chciało zrobić wnuczce przyjemność... :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz