wtorek, 15 listopada 2011

placek z wiśniami

pamiętacie taki serial "twin peaks"? osoby z roczników 90-tych i powyżej pewnie nie, ale trzydziestolatki będą wiedziały, o czym mówię. ostatnio z w. postanowiliśmy go sobie odświeżyć, więc mieliśmy trochę przeżyć filmowych, a przy okazji pojawiła się inspiracja kulinarna.

placek z wiśniami. klasyczny, amerykański, na kruchym spodzie i z kruchym wierzchem. żadnych kombinacji, budyniowych dodatków i migdałowych aromatów rodem z peerelu. taki, jakim agent cooper zajadał się w każdym odcinku, popijając czarną kawę.

tym razem musiałam poszperać na stronach amerykańskich, więc trochę miałam stresa, czy dobrze tłumaczę przepis, ale wyszło nadspodziewanie dobrze. przy okazji nauczyłam się paru tricków o kruchym cieście.

do upieczenia swojego ciasta skombinowałam dwa przepisy. Z tego wzięłam wiśniowe nadzienie, a z tego przepis na samo ciasto.

swoją własną, przetłumaczoną wersję zamieszczam poniżej, proporcje na ok. 23-centymetrową formę:

ciasto:
2,5 szklanki (350 gram) mąki
1 łyżeczka soli
2 łyżki (30 gram) cukru
1 szklanka (226 gram) schłodzonego masła, pokrojonego w 2,5-centymetrowe kawałki
60-120 ml lodowatej wody

nadzienie:
4 szklanki świeżych lub mrożonych wiśni
1-1,5 szklanki cukru
4 łyżki mąki kukurydzianej
1,8 łyżki aromatu migdałowego 

żeby wszystko było jasne: użyłam mrożonych wiśni (są tak samo dobre do pieczenia, a jaka to oszczędność czasu i energii, którą można przeznaczyć na coś innego niż drylowanie) i nie dodałam aromatu migdałowego, który zalatuje mi wypiekami z podrzędnych cukierni. jeśli macie dobry, ekologiczny/organiczny ekstrakt (a nie aromat), używajcie. sztucznego nie polecam. zamiast zwykłego cukru do nadzienia użyłam drobnego brązowego, którym posypałam też całe ciasto przed upieczeniem.

wymieszaj mąkę, sól i cukier. dodaj masło i zagnieć (wymieszaj w mikserze*). jeśli konsystencja tego wymaga, dodaj wody, ale po odrobinie, żeby nie przedobrzyć. nie wyrabiaj za długo, ma być elastyczne i nie kleić się do rąk. z ciasta uformuj kulę, podziel na dwie części. każdą z nich spłaszcz na kształt dysku, zawiń w folię i na pół godziny wstaw do lodówki. 

po upływie tego czasu weź jedną połowę ciasta i umieść na stolnicy (lub czymkolwiek, co pełni jej fukcję), wcześniej posypaną mąką. rozwałkuj ciasto na kształt koła o średnicy ok. 30 cm, posypując wałek i ciasto w razie potrzeby mąką na bieżąco. najlepiej w trakcie wałkowania odrywać co jakiś czas całe ciasto od powierzchni i zmieniać jego położenie (ja tego nie zrobiłam i miałam trochę problemów z oderwaniem na samym końcu). zawsze wałkuj od środka do brzegów.
delikatnie przenieś ciasto do formy. zwisające frędzle nadmiarowego ciasta zawiń, żeby uformować grubszy brzeg. na koniec zdmuchnij nadmiar mąki, a następnie przenieś formę z ciastem przykrytą folią do lodówki, żeby schłodziło się, kiedy będziesz robić nadzienie.
podduś wiśnie na dość dużej patelni. kiedy stracą trochę soku, zdejmij z ognia (trochę im to zajmie, więc się nie spiesz). w miseczce zmieszaj mąkę kukurydzianą i cukier, a następnie dodaj do wiśni i dobrze zamieszaj. jeśli uznasz za stosowne, dodaj ekstrakt migdałowy. ponownie podgrzej nadzienie, aż nabierze konsystencji gęstej frużeliny (skąd się wzięło to słowo, ktoś wie?). jeśli będzie za gęste, dodaj wody, jeśli za rzadkie, mąki kukurydzianej. odstaw do schłodzenia.

napełnij formę z ciastem nadzieniem wiśniowym. przepisy podają, żeby na wierzchu położyć małe kawałki masła, ale ja tego nie zrobiłam (chyba zapomniałam) i nic na tym nie straciło. za to posypałam po wierzchu uprażonymi płatkami migdałowymi. 

pozostałe ciasto rozwałkowałam i plan był taki, że zrobię z niego klasyczny wierzch. ale ono oczywiście kleiło się do wszystkiego i nijak nie chciało odejść w jednym kawałku. skorzystałam więc z porady z jednego przepisu i wykroiłam z niego gwiazdki za pomocą foremki do ciastek. gwiazdki poukładałam na wierzchu tak, aby ich końce się stykały. wierzch ciasta posypałam brązowym cukrem.

piekłam w 180 st. przez 25-35 minut, aż gwiazdki zbrązowiały, a wiśnie zabulgotały.


najlepiej smakuje podany z lodami waniliowymi, ale nawet sam, placek z wiśniami jest przepyszny - słodko-cierpki, letni, ale dzięki mrożonym wiśniom, do zrobienia przez cały rok.

* ja nie mam miksera - to powód wielu komplikacji, wyobraźcie sobie ucieranie kilograma sera na sernik za pomocą łyżki... ale jakoś daję radę, więc wy też możecie :-) 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz