połączenie tak nieśmiertelne, jak bazylia i pomidory, można je jeść cały czas. a ponieważ maliny jakimś cudem się nie kończą (powiem więcej, są coraz smaczniejsze), to moje drugie podejście. a co można zrobić w ciągu krótkiej półtoragodzinnej przerwy między jednym karmieniem a drugim, kiedy dziecko wyekspediowane na spacer z babcią? muffiny, oczywiście!
przepis stąd, plus małe modyfikacje.
150 g mąki pszennej
100g mąki żytniej razowej
80 g płatków owsianych + 1-2 łyżki na posypkę
120 g brązowego cukru + 1-2 łyżki na posypkę
1 duże lub 2 małe jajka
2 łyżki soku z cytryny
1 szklanka mleka
4 łyżki oleju
2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
200 g malin
100 g posiekanej białej czekolady
składniki suche mieszamy w jednej misce, składniki mokre w drugiej, dodajemy mokre do suchych, dorzucamy czekoladę i maliny, mieszamy z grubsza. foremki wypełniamy do 3/4 wysokości, każdą muffinkę posypujemy szczyptą płatków owsianych i brązowego cukru. pieczemy przez ok. 25 minut w temp. 190 st.
ja mam malutkie foremki, więc wyszło mi 18 muffinek.
No cudo :) Takie muffiny muszą być naprawdę pyszne.
OdpowiedzUsuńmaliny i biała czekolada..czyli duet idealny!:)
OdpowiedzUsuńSzczęściara z ciebie z tymi malinami!
OdpowiedzUsuń