nie ma za wiele czasu na eleganckie obiady, jak się ma dziecko. to znaczy, żeby było jasne - ja nie mam, żeby nikogo nie obrazić. więc jak mnie czasem coś najdzie, to z pomocą często przychodzi martha stewart i jej szybkie kolacje. no więc czytam, tłumaczę, robię listę zakupów na następny dzień (niedziela, więc małż. zabiera bambetla na spacer, to zajdą na halę, kiedy ja, po raz pierwszy od niepamiętamkiedy umówiona z psiapsiółkami na kawę, ze zrobionymi włosami, ubrana i umalowana jak ta lala, będę gapić się na ludzi na rynku przez okno kawiarni). wszystko gotowe.
no więc siedzę na tej kawie, gadamy, dawnośmy się nie widziały. telefon. "co mam kupić?". jak to? przecież przydługą listę zostawiłam na stoliku?! no nic. piszę esemesa. psiapsiółka: "nie lepiej zadzwonić i podyktować?". no przecież, że nie zapamięta. musi mieć napisane "PO-LĘD-WICZ-KA WIEP-RZO-WA, jedna duża lub dwie malutkie", a i tak kupi średnią i wykwintna kolacja będzie pachnieć malizną. no ale nic - modlę się, żeby nic nie zapomnieć i piszę esemesa przez pół godziny, bo przecież jeszcze chleb, ser, pomidory itp itd.
przychodzi wieczór i położywszy w końcu ząbkującego (czyt. marudnego i niechcącego spać) bambetla do łóżka, mogę robić kolację. jemy o 21, ale za to jest bardzo dobre.
porcji dwie.
1 duża lub 2 malutkie polędwiczki wieprzowe, oczyszczone z tłuszczu i błon
1 ząbek czosnku, pokrojony na cienkie plasterki
1 łyżka tymianku (w oryginale świeży, u mnie suszony)
1 łyżka oleju
świeżo mielona sól i pieprz
2 gruszki, poćwiartowane i wybebeszone z pestek
rozgrzej piekarnik do 250 st. ostrym nożem natnij polędwiczkę w kilku miejscach każdą (niezbyt głęboko, chodzi o zrobienie małej kieszonki, którą wypełnij następnie plasterkami czosnku i tymiankiem) - martha zaleca 10 na każdej, ale chyba nie pamiętam, czy byłam tak dokładna. dopraw solą i pieprzem.
rozgrzej olej, najlepiej na patelni, którą można wsadzać do piekarnika (ja taką mam, ale ona jest do 180 st., więc musiałam przełożyć na naczynie do zapiekania). obsmaż polędwiczkę na średnim ogniu z każdej strony, aż zrobi się złotobrązowa, łącznie ok. 10 minut.
do naczynia, w którym będziesz zapiekać, obok polędwiczek połóż kawałki gruszek. można polać wszystko odrobiną oleju, zwłaszcza, jeśli się przekłada do innego naczynia, bo soków ze smażenia może być za mało. dopraw gruszki solą i pieprzem.
martha używa termometru do pieczenia i piecze przez 10 minut, ale ja termometru nie posiadam, więc piekłam ok 15-20 minut, żeby mięso nie okazało się surowe (i się nie okazało, na szczęście). wyjmij wszystko z piekarnika, pozwól odpocząć (np. pod folią aluminiową) kilka minut. jeśli zostały w naczyniu jakieś soki, dopraw je solą i pieprzem i polej pokrojone w plastry mięso i gruszki przed podaniem.
można podać z pieczonymi ziemniaczkami i sałatą. i dokańczaliśmy zimne, bo bambetl w połowie kolacji postanowił poząbkować i trzeba było iść ratować.
uwielbiam polaczenie gruszek i miesa :)
OdpowiedzUsuńP.S. fajnie piszesz :)
pozdrawiam Cie serdecznie,
karolina
to nie ja - to życie :-D pozdrawiam!
UsuńMniam jestem fanką łączenia mięska z owocami :D Nawet powoli mój Rafał się do tego połączenia przekonuje...
OdpowiedzUsuńja też i na szczęście małż też, więc próbuję nowych połączeń :-)
Usuń