lubię zupy, najbardziej kremy z warzyw, a dynia to jeden z moich faworytów. tak się składa, że przy dziecku mało kiedy mam czas, żeby gotować przez 2 godziny rosół, albo bisque z łososia
(a chodzi za mną od 4 miesiąca ciąży, tylko jakoś się nigdy nie składa...), więc kolekcjonuję przepisy na proste zupy, do których nie trzeba mieć wywaru.
przepis pożyczony stąd wydał mi się idealny. dodatkowo mogłam bez wyrzutów sumienia pójść na skróty, bo od mamuni miałam jeszcze zasłoiczkowany przecier z dyni - podobno mniej więcej tyle, ile trzeba do zupy. podobno, więc przytaczam proporcje oryginalne, bo z mamunią i jej proporcjami nigdy nic nie wiadomo (ale kochana jest, oczywiście). przy przepisie nieznacznie pomajstrowałam.
autorka nazywa to zupą indyjską, ale moja wyszła jakaś mało indyjska,
więc została po prostu kremem z dyni, tylko dość dobrze przyprawionym.
zupa jest kremowa, mocno czuć ziemniaki i wydaje mi się, że można dodać
trochę więcej wody, bo następnego dnia robi się gęsta.
filozofia przygotowania:
wszystkie warzywa obieramy i kroimy w kostkę (ziemniaki w najmniejszą, dynię w największą, żeby się mniej więcej w tym samym czasie ugotowały). w garnku rozgrzewamy olej, na który wrzucamy curry i imbir. smażymy kilka chwil, żeby uwolnić aromat, ale uważajmy, żeby nie przypalić. dorzucamy cebulę, dusimy do zeszklenia. dodajemy po kolei resztę warzyw i dusimy kilka minut. zalewamy wodą i gotujemy do miękkości (15-20 minut), dodając odrobinę soli.
miksujemy na miał. dodajemy resztę przypraw, gotujemy krótko.
podajemy z kleksem z jogurtu naturalnego.
ooo tak kremy z dyni cudownie rozgrzewaja.Idealne na taki dni jak teraz :)
OdpowiedzUsuń