sobota, 29 listopada 2014

korpolancz - sałatka z makaronu ryżowego, surimi i brokułów

korpolancze powinny być szybkie, niewymagające i ciekawe - żebyśmy mieli zachętę do oderwania się od październikowego zestawienia i prognoz na czwarty kwartał. ten korpolancz to ukłon w stronę kuchni azjatyckiej - dla tych, którzy w przesycie dobrobytem mają dosyć happy hour w sushi barze. albo po prostu lubią surimi.

2 porcje

50 g makaronu ryżowego
100 g surimi
100 g tofu
1/2 brokuła
1/2 łyżki oleju
2 łyżki sezamu
1 łyżka sosu sojowego
1-2 łyżki sosu słodkiego chilli (zależy czy lubimy na ostro)
1 łyżka miodu (dla tych, co lubią na słodko)

brokuła dzielimy na małe różyczki i gotujemy krótko - jakieś 5 minut wystarczy, mają być lekko twarde. makaron przygotowujemy wg przepisu na opakowaniu. surimi kroimy w plasterki, tofu w kostkę.

składniki na sos dokładnie mieszamy.

wszystkie składniki po ostudzeniu wrzucamy do miski i mieszamy dokładnie. dzielimy na porcje, przekładamy do grzecznych, acz stylowych pojemniczków lanczowych i zjadamy w obowiązkowej przerwie.


czwartek, 27 listopada 2014

z cyklu "bez cukru": amarantuski z masłem orzechowym

jestem jednym z was, łasuchy, i bardzo dobrze was rozumiem. czasem po prostu nie da się żyć bez czegoś chociaż trochę słodkiego (a konkretnie codziennie w okolicach godziny 16.30). lepiej się więc zabezpieczyć na tak zwane zaś i nie wychodzić z domu w okolicach godziny zero bez czegoś dobrego. a żeby dobre było zdrowe, wystarczy przejść się w okolice zdrowej półki w markecie i poszukać ekspandowanego amarantusa i masła orzechowego (zamiast po raz kolejny buszować między czipsami i batonami). obiecuję, że w 30 minut dacie radę wyczarować umiarkowanie słodką przekąskę, którą będziecie mogli zjeść bez większych wyrzutów sumienia.

składniki na ok 12 średnich ciastek

100 g ekspandowanego amarantusa
3 łyżki masła orzechowego (najlepsze byłoby takie bez soli i cukru)
1 dojrzały banan
50 g posiekanych migdałów lub płatków migdałowych
1-2 łyżki miodu/syropu klonowego/syropu z agawy

suche składniki wymieszać w jednej misce. w drugiej ugnieść banany z masłem orzechowym i miodem. zagnieść wszystko porządnie, uformować małe ciasteczka i piec na papierze do pieczenia w piekarniku rozgrzanym do temperatury 180 stopni przez 10-12 minut. wyjąć, ostudzić na kratce. zajadać.


poniedziałek, 24 listopada 2014

bakłażan nadziewany bulgurem z halloumi i sałatką z granatem

dzisiaj taki trochę egzotyczny przepis, żeby nie tęsknić tak bardzo za latem (dobra, kłamię, uwielbiam jesień), akurat, żeby skorzystać z kończącego się sezonu na bakłażana i granaty.

danie główne dla dwóch głodnych osób

1 nieduży bakłażan
50 g kaszy bulgur
100 g sera halloumi
2 łyżki posiekanych suszonych pomidorów (jeśli są w oliwie, odsączmy dobrze, żeby danie nie wyszło zbyt tłuste)
1 łyżka oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki pieprzu ziołowego
1/4 łyżeczki mielonej kolendry
sól 

danie poboczne dla tychże 

2 duże garści liści sałaty
10-12 pomidorków koktajlowych
ziarna z połowy granatu

sos do tamtegoże 

1 łyżka pasty tahini
1 łyżka pesto czerwonego (lub posiekanych suszonych pomidorów, ale wtedy trzeba doprawić sos czosnkiem i ziołami)
2 łyżki soku z cytryny
sól i pieprz

bakłażan przekroić na pół i wydrążyć zostawiając cienką warstwę miąższu pod skórką. skropić oliwą z oliwek i posolić, a następnie podpiec w piekarniku w temperaturze 180 st (z termoobiegiem) przez ok. 15 minut.

kaszę ugotować wg przepisu na opakowaniu.

miąższ wydrążony z bakłażana pokroić w niewielką kostkę i udusić na oliwie z pomidorami suszonymi do miękkości, wymieszać z ugotowaną kaszą i doprawić do smaku. tak przygotowanym farszem nadziać wydrążony bakłażan. halloumi pokroić na kawałki i położyć na kaszy, a wszystko zapiec w piekarniku (180 stopni z termoobiegiem, 25 minut).

sałatę umyć i porwać na kawałki, pomidorki pokroić w cząstki, a z granatu wydłubać pestki. tahini, pesto i sok z cytryny zmiksować w blenderze na gładką masę. doprawić do smaku. polać sosem sałatę posypaną pomidorkami i pestkami, obok położyć upieczony bakłażan. nie patrzeć na fascynujące kolory obiadu zbyt długo, bo przecież żadne danie nie zje się samo.




piątek, 21 listopada 2014

słodko-kwaśne krewetki z warzywami i ryżem

to był ten dzień. dzień, w którym chodziło za mną coś. coś jakby słodkie, ale nie deser, coś słone, jak sos sojowy, kwaskowate też trochę... no i krewetki za mną chodziły, oj strasznie.

kupiłam więc sos słodki sos chilli - trzeba sobie w końcu umilać życie - i teraz będę was katować przepisami z jego użyciem. aż nie zacznie chodzić za wami...

inspiracja stąd.

porcja na jedną zdesperowaną fankę kuchni azjatyckiej

100 g krewetek (8-10 średnich sztuk, mogą być mrożone, ale trzeba je rozmrozić)
50 g tofu (może być smakowe)
50 g ryżu (najlepiej brązowy, chociaż to takie nie azjatyckie)
1/4 cukinii
1/2 marchewki
1/3 papryki czerwonej
1/4 ananasa (najlepiej świeżego, ale z puszki też się nada - trzeba tylko kontrolować słodkość sosu)
1 łyżka oleju
1 łyżka słodkiego sosu chilli
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka soku z limonki
1 łyżeczka miodu
mały kawałek świeżego imbiru
kilka gałązek szczypiorku

ryż ugotować wg przepisu na opakowaniu. warzywa pokroić w cienkie paski, a ananasa w kostkę. rozgrzać na głębokiej patelni pół łyżki oleju, wrzucić imbir, podsmażyć chwilę, dodać krewetki i tofu. smażyć 2-3 minuty. zdjąć ser i krewetki z patelni, na którą należy wlać drugą część oleju. po rozgrzaniu wrzucić warzywa i smażyć 3-4 minuty (mają być chrupiące). wlać sos sojowy, sos chilli, sok z limonki, miód i gotować jeszcze  minutę. dodać krewetki i tofu.

podawać z ryżem i posiekanym szczypiorkiem.



środa, 19 listopada 2014

z cyklu bez cukru: ciasto daktylowo-kakaowe

powiem nieskromnie: strzał w dziesiątkę. mój najlepszy jak dotychczas wypiek bez cukru. smakuje właściwie jak mniej słodki murzynek i myślę, że gdybym zrobiła test, nikt by się nie zorientował, że cukru nie zawiera. jest pyszny, a jeden kawałek w zupełności robi za codzienną porcję rozpusty.

inspiracja stąd.
ciasto
1,5 szklanki mąki orkiszowej pełnoziarnistej drobno mielonej (mnie się taka sprawdza najlepiej, ale pszenna razowa też się nada)
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
3 łyżki kakao
2/3 szklanki mleka
2 jajka
1/4 szklanki oliwy
100 g daktyli


polewa czekoladowa
100 g gorzkiej czekolady
50 ml mleka


daktyle zmiksować na pastę. składniki suche przesiać przez sitko i wymieszać w dużej misce. dodać mokre składniki i zmiksować. na samym końcu dodać daktyle i zmiksować ponownie.

przełożyć do formy (ja używam okrągłej silikonowej o średnicy ok 20 cm, ale jeśli macie zwykłą, posmarujcie wewnątrz masłem boki, a spód wyłóżcie papierem). piec ok 25 minut w temperaturze 180 st. przestudzić i posmarować polewą. odstawić na całą noc do stężenia w chłodne miejsce.






niedziela, 16 listopada 2014

omlet ze szpinakiem i parmezanem

takie proste, a takie smaczne. zwłaszcza, jeśli jest początkiem miłej niedzieli - paroovka jak zwykle krzyczy: "nie ciem naleśnika, nie lubiem naleśnika, suchy chlebek", małż. jak zwykle błaga ją: "czy mogę posmarować ci ten suchy chlebek serkiem?", paroovka biega dookoła stołu rozrzucając okruszki suchego chlebka, koty włażą na stół, bo jeszcze nie dostały żarcia, ja mam już brudną piżamę, bo ktoś się o mnie wytarł obślumpaną gembą, herbatę zrobiłam w ulubionej zastawie, której nikt nie lubi oprócz mnie, bo z czajnika kapie, a do filiżanek trzeba często nalewać, kot włazi mi na kolana i wsadza ogon do omleta...

piękna niedziela przed nami. smacznego :-)

dla dwóch osób, bo trzecia nie cie naleśnika

4 jajka
100 g świeżego młodego szpinaku
6 pomidorków koktajlowych
20 g parmezanu 
2 ząbki czosnku
sól, pieprz, gałka muszkatołowa
1 łyżka masła klarowanego

drobno posiekany czosnek dusimy chwilę na średnio rozgrzanym maśle. szpinak płuczemy, osuszamy i wrzucamy na patelnię. dusimy kilka minut, aż całkiem straci kształt. jajka rozbijamy na masę, doprawiamy i mieszamy ze startym drobno parmezanem. do szpinaku dodajemy pokrojone w cząstki pomidorki, chwilę dusimy i zalewamy masą jajeczno-serową. smażymy omlet na średnim ogniu do całkowitego stężenia. jeśli mamy takie bajery jak piekarnik z grillem i patelnię, którą można tam wstawić, wstawiamy - na 2-3 minuty, żeby zapiec omlet z wierzchu. nakładamy na talerze, bierzemy sztućce i przestajemy reagować na jęki córki, kocie ogony i kapiący imbryk. jest niedziela.  


piątek, 14 listopada 2014

z cyklu "bez cukru": trufle z daktyli, nerkowców i płatków owsianych

po liczniku zjedzeń mojej rodziny (z kilkunastu, które wyszły, ja dopchałam się może do trzech) ogłaszam, że przepis jest totalny - trufle są tak słodkie i przyjemne w jedzeniu, że nie opędzicie się od pytań: "kiedy je znów zrobisz?". poziom wyrzutów sumienia za to bliski zeru.

kilkanaście trufli wielkości orzecha włoskiego

200 g daktyli
100 g nerkowców
2 łyżki kakao
1 łyżka miodu (opcjonalnie, bo i tak powinny być już bardzo słodkie)
50 g płatków owsianych błyskawicznych
otręby owsiane do obtoczenia 

wszystkie składniki zmiksować na pastę, ulepić małe kulki wielkości orzecha włoskiego, obtoczyć w otrębach i włala. 



wtorek, 11 listopada 2014

piersi z kaczki z sosem z granatu (do podania z czerwoną duszoną kapustą i kluseczkami marchewkowo-ziemniaczanymi)

naszło mnie. dobre było.

piersi z kaczki z sosem z granatu (stąd) dla dwóch osób

2 piersi z kaczki ze skórą
1 granat
1/2 szklanki czerwonego wina
1 łyżka oleju do smażenia
sól i pieprz
1/2 łyżeczki tymianku

mięso umyj, osusz. przetnij delikatnie skórę tak, żeby nie uszkodzić mięsa - podłużnymi cięciami w 3-4 miejscach. natrzyj solą, pieprzem i tymiankiem. odstaw do lodówki na 2 godziny. obsmaż zaczynając od strony ze skórą na rozgrzanym oleju, najlepiej na patelni, którą potem możesz wstawić do piekarnika. piecz 15-20 minut w temperaturze 180 stopni. wyciągnij, wyjmij mięso i połóż w ciepłym miejscu, najlepiej pod przykryciem. na tłuszcz ze smażenia wlej wino, gotuj 5 min. dodaj wydziubane pestki granatu, zagotuj. przed podaniem polej mięso sosem.
    kluski marchewkowo-ziemniaczane (stąd) dla małej armii, chyba z milion klusek

    1/2 kg ziemniaków
    2 marchewki
    2 jajka
    100 g mąki ziemniaczanej
    100 g mąki kukurydzianej
    sól

    ziemniaki i marchewki obierz i gotuj do miękkości w osolonej wodzie. odcedź, ugnieć i wystudź. dodaj mąki, jajka, sól do smaku i szybko zagnieć. formuj kulki, placki, dyski lub co tam ci wyobraźnia podpowie. gotuj w osolonej wodzie ok. 5-8 minut od momentu wypłynięcia na powierzchnię.

    duszona kapusta (najprostszy w świecie przepis bez udziwnień) dla całej rodziny na 3 obiady

    1 mała główka czerwonej kapusty
    1 duża cebula
    2 łyżki oleju
    sól, pieprz, cukier, kminek do smaku

    poszatkuj kapustę i cebulę bardzo drobno. na rozgrzanym oleju smaż cebulę 3-5 minut, wrzuć poszatkowaną kapustę i duś dolewając niewielkiej ilości wody aż do miękkości. dopraw do smaku.


    sobota, 8 listopada 2014

    dekadenckie śniadanie od święta: naleśniki z sosem pomarańczowo-imbirowym

    tym razem dekadenckie śniadanie do zrobienia zdecydowanie w weekend (chyba, że ktoś ma czas smażyć naleśniki o 6.47 - zazdraszczam).

    na 3-4 porcje (6 naleśników)

    naleśniki
    1,5 szklanki mąki orkiszowej drobno mielonej (może być oczywiście zwykła biała pszenna)
    1-1,5 szklanki mleka
    1 łyżka syropu klonowego
    2 łyżki soku pomarańczowego
    2 jajka
    1 łyżka oleju

    sos
    sok z całej pomarańczy (minus te dwie łyżki do ciasta naleśnikowego)
    2 łyżki syropu klonowego
    mały kawałek startego świeżego imbiru (ok 1 cm)
    skórka otarta z 1 pomarańczy
    2 łyżeczki masła
    opcjonalnie łyżeczka ekstraktu waniliowego
    3-4 łyżki uprażonych płatków migdałowych 

    mąkę, mleko i jajka miksujemy z syropem klonowym, sokiem pomarańczowym i olejem na gęste ciasto (trochę gęstsze niż zwykłe naleśniki). smażymy na teflonowej patelni na złoto z obu stron - mają być grubsze i mniejsze niż zwykłe naleśniki.

    w rondelku roztapiamy masło, wlewamy sok pomarańczowy i syrop klonowy, dodajemy imbir, ekstrakt waniliowy i skórkę z pomarańczy. gotujemy kilka minut, aż sos zredukuje swoją objętość i zgęstnieje.

    podajemy gorące, polane sosem i posypane płatkami migdałowymi. zjadamy w łóżku, a potem zasłaniamy rolety i idziemy spać dalej, w końcu jest weekend*



    *zazdraszczam - moja opcja to: ścieramy rozmazany sos ze stolika do karmienia, próbujemy uratować od wyrzucenia do prania świeżo założoną bluzkę, jednak się nie udało, przebieramy się, sprzątamy ponownie i gdzieś po godzinie kuchnia w końcu przestaje wyglądać jak po przejściu huraganu. oddajemy dziecko babci i idziemy zamknąć się w toalecie, żeby chociaż chwilę odpocząć.

    czwartek, 6 listopada 2014

    curry z indykiem, dynią i mango

    sezon na dynię w pełni - jemy ją na śniadanie obiad i kolację, a na deser ciasto dyniowe. tym razem w wersji egzotycznej.



    4-6 porcji (zależy kto je)

    500 g mięsa drobiowego
    1 średnia dynia hokkaido (byłam nieufna, ale sprawdziłam - naprawdę nie trzeba obierać!)
    1 dojrzałe mango
    3 marchewki
    1 cebula
    2 garści rodzynek
    2 łyżki pasty kokosowej (można w zamian dodać też puszkę mleka kokosowego)
    1 łyżka curry
    1 łyżeczka cynamonu
    1 łyżeczka pieprzu ziołowego
    sól do smaku
    2 łyżki oleju do smażenia

    mięso, dynię, mango i marchewki kroimy w grubszą kostkę. cebulę siekamy dosyć drobno. rozgrzewamy olej, wrzucamy na niego przyprawy i smażymy je minutę. dodajemy cebulę i dusimy kilka minut, żeby się zeszkliła. dodajemy mięso i obsmażamy z każdej strony. dodajemy po kolei: marchewkę, dynię i mango w kilkuminutowych odstępach przeznaczonych na duszenie. dodajemy pastę kokosową i rodzynki przelane wcześniej wrzątkiem. całość dusimy razem jeszcze ok 10 minut, podlewając wodą w razie potrzeby.

    podajemy posypane z brązowym ryżem posiekaną natką pietruszki.


    poniedziałek, 3 listopada 2014

    jesienny deser - bez cukru, bez glutenu, za to ze smakiem

    ja nie mówię cukrowi nie. ja mu mówię tak, bardzo tak. ale w nadmiarze cukier szkodzi na więcej rzeczy, niż tylko na linię bioder i zęby (tak, mówię to w sezonie grypy, zapalenia oskrzeli i uszu nie bez przyczyny). skoro jednak tak trudno zrezygnować z codziennej porcji słodyczy (w imię czego, zresztą, ja się pytam), kombinuje się z takimi składnikami, które dadzą satysfakcję bez próchnicy i extra wyrzutu insuliny do krwi.

    dzisiaj na deser jesień - jabłka i gruszki smażone w odrobinie masła z syropem klonowym i rodzynkami, podane z prażonymi płatkami migdałowymi, jogurtem i starym dobrym waflem ryżowym, który sprawdza się świetnie również w tej roli.

    porcja dla 4 osób

    1 jabłko
    1 gruszka
    2 garści rodzynek
    3 wafle ryżowe
    4 łyżki płatków migdałowych
    200 g jogurtu naturalnego
    2 łyżki syropu klonowego
    1 łyżeczka masła
    1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego (jak ktoś ma i lubi)

    rodzynki zalać wrzątkiem, po 2-3 minutach dobrze odsączyć. jabłka i gruszki pokroić w kostkę. na patelni rozpuścić masło, wrzucić owoce (świeże i suszone) i polać syropem klonowym oraz ekstraktem. dusić do miękkości (ok 7-10 minut).

    w tym czasie uprażyć płatki migdałów na suchej patelni do uzyskania złotego koloru.

    wafle ryżowe połamać na małe kawałeczki, włożyć do naczynek (np. przezroczystych miseczek), w których mamy zamiar serwować deser. usmażone owoce na ciepło wyłożyć na połamane wafle, polać jogurtem i posypać migdałami.

    podawać i zjadać natychmiast, póki ciepłe.


    sobota, 1 listopada 2014

    (z cyklu: "jak podać mężowi...") tajskie burgery rybne

    zjadł, zjadł rybę i smakowała mu! w związku z tym, że córka zjadła na obiad dwa takie, a mąż trzy, ogłaszam, że to danie to pełen sukces na froncie mojej nierównej walki z kulinarnymi fochami rodziny, czego i wam, drodzy czytelnicy życzę.

    do podania z surówką z marchewki i ogórka na sposób orientalny oraz ryżem. inspiracja stąd.

    8 niedużych burgerów 
    550 g białej ryby (np. dorsza, byle nie mrożonej, bo będzie ciapowata)
    2 łyżki czerwonej pasty curry
    kawałek świeżego imbiru (ok 2 cm)
    1 łyżka sosu sojowego
    pęczek kolendry 
    2 łyżki ziaren sezamu 
    2 łyżki oleju ryżowego do smażenia
    ćwiartki cytryny do podania

    surówka dla 4 osób 
    2 marchewki
    2 ogórki 
    2 łyżki octu z białego wina
    2 łyżki sosu sojowego
    1 łyżka miodu
    1 łyżka ziaren sezamu

    surówka: 
    upraż ziarna sezamu na suchej patelni i wystudź. marchewkę oraz ogórki obierz i obieraczką do warzyw zetrzyj na szerokie wstążki. w małej miseczce dobrze wymieszaj sos sojowy, ocet i miód do całkowitego rozpuszczenia tego ostatniego. dodaj sezam. polej warzywa sosem i dobrze wymieszaj.

    burgery: 
    rybę pokrój na nieduże kawałki i wrzuć do misy malaksera. zmiksuj z grubsza. dodaj pastę curry, starty kawałek imbiru, posiekaną kolendrę, uprażony na suchej patelni sezam oraz sos sojowy. zmiksuj wszystko jeszcze raz, do połączenia składników.

    z masy rybnej formuj nieduże burgery. smaż na rozgrzanym oleju na dużej patelni z obu stron po ok 3-4 minuty (do uzyskania złotego koloru).

    podawaj natychmiast z surówką oraz brązowym ryżem.